Brak tytułu

"Nawet najmniejsza kałuża odbija niebo"
                                                                      Przysłowie litewskie



Za oknem pada deszcz, jest zimno, morko, nieprzyjemnie. Cały dzień niebo jest zasnute chmurami. Wszystko dookoła wydaje się szare. Czasami ma się wrażenie, że właśnie takie szare, pozbawione kolorów jest życie. Nie da się przejść przez nie bez problemów, kłopotów, trudności, zawodów. 
   Ksiądz Jan Twardowski mówił, że "gdy wszystko jest dobrze, to niedobrze". Wydawać, by się mogło, że przecież wówczas jest jak najbardziej w porządku. Sprawy się układają, gra muzyka, nie trzeba się przejmować, życie jest spokojne, łatwe i piękne, takie jak powinno być. Czasami jednak zbytnio się przyzwyczajamy do spokoju, sukcesów, nie przykładamy już wagi do tego, co powinno cieszyć. W głowie się nie mieści, że pasmo ciągłych sukcesów może doprowadzić do tego, że przestaniemy dostrzegać je i cieszyć się tym, co udało się nam wypracować. 
   Zastanawiam się nad słowami jednego z najmądrzejszych dla mnie ludzi XX i XXI wieku i nadal budzi się we mnie bunt. Jak to, mam chcieć, by nie było mi dobrze? Mam czekać na moment, którego naturalnie chciałabym uniknąć, na coś co zburzy mój porządek, sukces, radość, szczęście? To niezdrowe czekać, aż powinie mi się noga lub coś się zepsuje. A może jednak nie chodzi o to, by czekać na nieszczęście? Może po prostu wystarczy zrozumieć, że czasami  sukces będzie mniejszy niż się oczekiwało, że nieraz odczuję tęsknotę za czymś, mimo, że wiedzie mi się całkiem dobrze. Że czasem trzeba będzie zapłakać, poczuć bezsilność czy bezowocność działań. Czemu? Bo takie trudne momenty, uodparniają nas na porażki, uczą pokory i dają siłę, tak bardzo potrzebną w życiu.
   Niedobrze jest wówczas, gdy nie ma już nic, co można byłoby osiągnąć, do czego by się dążyło. Jeśli coś, co dawało nam poczucie spełnienia, radość i napawało dumą, staje się czymś powszednim i traci na znaczeniu, wówczas źle się dzieje. Trzeba wtedy czegoś, co postawi nas do pionu, przypomni wartość tego, co posiadamy. Można i reagować całkiem odwrotnie. Zakładać z góry, że skoro kilka razy się nie udało, tak będzie zawsze. Zamknąć się w przekonaniu, że życie jest bezbarwne, a wszelkie wysiłki, by uczynić je lepszym i piękniejszym daremne. Jeśli całe życie idzie się ze zwieszoną głową, nie widzi się cudów natury, swoich dokonań, uśmiechających się ludzi, nie dostrzega słońca, które grzeje swoimi promieniami i oświetla każdy dzień. Nie zauważa się tego, że "po każdej burzy wychodzi słońce", a nawet "najmniejsza kałuża odbija niebo". Nawet z nosem przy chodniku można zobaczyć, że po ulewie w końcu się przejaśnia, wychodzi słońce, dając nadzieję na lepszą pogodę. 
   Nawet, jeśli jest źle, jeśli problemy piętrzą się niemiłosiernie, zawsze jest jakiś malutki promień słońca, który w końcu dotrze do nas. Przebije się przez chmury, korony drzew i znajdzie nas nawet w dole,  odbijając się od wody. Kiedy zdarza mi się iść ze zwieszoną głową przypominam sobie powyższy cytat. Bo skoro nawet malutka kałuża odbija niebo, to co może malutka iskierka nadziei, która popchnie mnie do czynów...?
   Pogodnego nieba nad głową i pod stopami dla wszystkich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © poprzez chmury , Blogger